Piotr Frączak Piotr Frączak
137
BLOG

Czy Senat może być pozarządowy?

Piotr Frączak Piotr Frączak Polityka Obserwuj notkę 1


19 lipca 2011 r. w ramach Stołecznego Centrum Współpracy Obywatelskiej odbyło sie spotkanie "Czy organizacje pozarządowe powinny mieć swoją reprezentację w Senacie?”. Uzasadnienie potrzeby takiego spotkania było dość proste: Zbliżają się wybory. Organizacje mogą oczywiście pytać kandydatów o ich preferencje, sprawdzać ich  dotychczasową działalność, domagać się obietnic.. To ważne, bo w Parlamencie rola tych, którzy sprzyjają (bądź nie) organizacjom, rola zespołów parlamentarnych (np. zespół do spraw autyzmu czy harcerstwa) mogą być formą pracy organizacji z posłami. Dlatego oczywiście nie jest wszystko jedno, kto zasiądzie w ławach poselskich. Dotyczy to także Senatu, choć tu sytuacja jest troche inna. Od wielu lat pojawiają się bowiem propozycje (pierwsza jeszcze za "karnawału Solidarności"), które mówią, że Senat powinien być izbą samorządową, gdzie przedstawiciele samorządów (także innego typu niż samorząd terytorialny) powinni pilnować jakości stanowionego prawa. Te propozycje wiązały się z koncepcją zmiany Konstytucji, ale oto jest inicjatywa pod nazwą "Obywatele do Senatu", która próbuje wprowadzić w życie tę ideę już teraz. Czy organizacje pozarządowe - które przecież wielokrotnie występowały przeciw upartyjnieniu życia publicznego w Polsce - zainteresują się tym tematem?

 

Pozarządowcy i polityka

Dyskusja o stosunek polskich organizacji pozarządowych do polityki jest stara jak nasza transformacja. I jak dotąd nie doczekała się jednoznacznych konkluzji. Mimo dyskusji na I Ogólnopolskim Forum Inicjatyw Pozarządowych w 1996, kilku akcji środowiska w związku np. z propozycją zmiany w ordynacji wyborczej do samorządów, mimo silnego zaangażowania się sektora w system stanowienia prawa, w programowanie funduszy europejskich ciągle chyba dominuje przekonanie, że polityka to Oni.

A przecież coś się ruszyło. Dominujący jeszcze kilka lat temu obraz sektora jako idyllicznie współpracujący (czytaj wykonujący zadania) z administracją mocno się zmienił. Coraz częściej partnerstwo rozumiane jest również jako kontrola społeczna czy współdecydowanie. Przedstawiciele organizacji pozarządowych nie tylko boksują się z władzą (np. ostatnie zwycięstwo w sądzie Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich z Premierem), ale też na stale zagościli na spotkaniach komisji i zespołów parlamentarnych, stali się równoprawnym członkiem komitetów monitorujących. Podjęli kilka inicjatyw (w tym ostatnio zakończony sukcesem Pakt dla kultury) podpisywania z rządem umów społecznych. To wszystko wskazuje na to, że organizacje stają się znaczącym partnerem na scenie polityczne i są już gotowe do realizacji swojej ustrojowej roli.

 

Pozarządowcy i samorząd

Napięcie pomiedzy organizacjami pozarządowymi a samorządem też istniało od samego początku przemian ustrojowych w Polsce. Dotyczy on istoty relacji miedzy administracją lokalną a zorganizowanym społeczeństwem obywatelskim, ale także, a czasami wydaje się, że przede wszystkim, kwestii legitymizacji. Czy władza lokalna jest jedynym reprezentantem społeczności, jak się mają demokratyczne wybory do samoorganizowania się obywateli? Napięcie jest wyraźne, a paternalistyczne nastawienie części samorządów każe wielu organizacjom traktować samorząd jako lokalnych Onych, a nie jako prawdziwego partnera.

Trzeba jednak powiedzieć, że w kwestiach relacji z władzą centralną samorząd często takim partnerem się staje. Widać to było wyraźnie podczas reformy samorządowej, gdy tworzyły się nowe województwa i powiaty, gdzie lokalne interesy jednoczyły samorządowców i pozarządowców. Zaś ostatnie wybory samorządowe wskazały na zwiększającą się rolę bezpartyjnych komitetów.

 

Obywatele do Senatu

 

Ambiwalecja organizacji pozarządowych wobec polityków (tak tych lokalnych jak działających na szczeblu krajowym) i administracji (na wszystkich poziomach) nie pozwala jednoznacznie cieszyć się z inicjatywy samorzadowców, Którzy postanowili przejąć Senat jako miejsce, gdzie władze centralne da się kontrolować. A przecież odpartyjnienie Senatu to niewątpliwie cel warty poparcia. Trzeba zahamować “biegunkę” legislacyjną rządu i partii opozycyjnych (a uniezależnienie Senatu od bieżących interesów partii politycznych może być tu ważnym elementem) bo jest to warunkek konieczny naprawy funkcjonowania prawa w Polsce. Zaś sami przedstawiciele inicjatywy Obywatele do Senatu powołują się na “pozarządowość” tej inicjatywy i akceptują zapisy przyjętego po Kongresie Praw Obywatelskich Memorandum w sprawie wzmocnienia praw obywatelskich i wsparcia dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego

Tak więc wydaje się, że nie będzie wielu przeciwników tej idei wśród pozarzadowców. Już raczej niewiara, że coś sie uda zmienić lub przekonanie, iż samorządowcy mogą okazać się takimi samymi politykami jak “partyjniacy” może wpływać na dystans wobec tego pomysłu.

 

Wykorzystać szansę

Uczestnicy spotkania na temat ewentualnego uczestnictwa przedstawicieli organizacji pozarządowych w wyborach do Senatu byli zgodni. Jednomandatowe okręgi wyborcze dają możliwość zmiany sytuacji, pozwalają na wejście do Senatu ludzi, którzy - miejmy nadzieję - dobro wspólne traktować będą wyżej niż interes własny czy interes partyjny. Oczywiście zależeć to będzie od osób które wybierzemy (ale pamiętajmy, JOW-y dają szansę jednoznacznego wyboru i poźniejszego rozliczenia). Nie muszą być to wcale przedstawiciele NGO-sów, ale muszą to być ludzie, którzy uznają prawo obywateli do współdecydowania. Oznaczać to musi, iż przede wszystkim będą słuchać co poszczególne środowiska mają do powiedzenia. Czy inicjatywa Obywatele do Senatu to zapewni? Nie ma żadnej pewności, ale jest szansa i dlatego z uwagą i nadzieją trzeba będzie przyjrzeć się kandydatowi tej inicjatywy w każdym okręgu wyborczym. Czy znajdą się wśród nich przedstawiciele organizacji pozarządowych i środowisk z nimi związanych? Miejmy nadzieję, że tak.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka